„Jest dostępna dla osób, które niezbyt interesują się architekturą i może być dla nich punktem wyjścia” – mówi Adam Štěch o swojej nowej książce. „Z drugiej strony myślę, że jeśli podejmie się tego specjalista, to o większości budynków nie będzie wiedział.” Wiele z dziewięciuset zawartych w nim przykładów nie znajdzie się nawet w wiodących publikacjach. I to sprawia, że nowoczesna architektura i wnętrza są szczególnie satysfakcjonujące.
Adam buduje dom – tak mógłby brzmieć tytuł filmu przedstawiającego kolejny rozdział w życiu Adama Štěcha. Spotkaliśmy się jednak ze znanym czeskim publicystą i kuratorem, aby opowiedzieć nam o bieżącym rozdziale. Nazywa się Nowoczesna architektura i wnętrza i nie jest to film, ale książka, której nie powinno zabraknąć w żadnej bibliotece. Podsumowuje piętnaście lat podróży Adama w poszukiwaniu perełek architektury.
Książka zawiera dziewięćset budynków. To przyzwoita liczba. Zakładam, że nie musiałeś ich zbytnio usuwać ze swojego archiwum.
To prawda, i to całkiem sporo. Mam jeszcze tyle, że mogłabym od razu wydać drugi tom. Największy odzew nastąpił, gdy książka o tysiącu domów była już prawie gotowa i wydawnictwo Prestel napisało do mnie, że niektóre budynki objęte są prawami autorskimi i nie można ich opublikować. Sto dwadzieścia stron musiało zostać wydrukowanych w ostatniej chwili.
Czy miałeś inny klucz do powstania poza tym, że jest to architektura nowoczesna i to Twój wybór?
Tak jak mówisz, to tak naprawdę subiektywny atlas, oparty na moim guście, ale gdybym miał wymienić jeszcze jeden klucz, to byłaby to różnorodność. Chciałem uwzględnić różne podejścia do nowoczesnej architektury, czy to funkcjonalizm, art deco, brutalizm, architekturę organiczną lub rzeźbiarską, hi-tech… wszystkie podstyle nowoczesnej architektury od 1900 do 1990. Kiedy otworzysz książkę, znajdziesz style na wewnętrznej okładce zapisane. Niektóre, takie jak surrealizm, są znane…
…widzieć innych po raz pierwszy. Jak Tiki.
Tiki to nowoczesna architektura inspirowana tradycją hawajską, powszechną w Kalifornii.
A może googie?
To z kolei jest powiązane z kulturą samochodową. Czarny bez, podjazdy, myjnie samochodowe. To jak architektura reklamowa Los Angeles w latach pięćdziesiątych. Jako przykład podałem w książce jeden z najstarszych McDonaldów.
Księga nie jest jednak ułożona według stylów, lecz alfabetycznie według nazwisk architektów.
Tak, dodatkowo w książce znajduje się link do każdego budynku z innymi pokrewnymi architektami. Czytacie więc na przykład o praskich architektach, braciach Kohn, a atlas poleca Gočára, Kleina i Krejcara, czyli innych czeskich architektów, którzy pracowali w tym samym okresie.
Czy wśród wybranych budynków masz swojego faworyta?
Wyraźnie. Jest wielu faworytów, ale jeśli miałbym wybrać jedno, byłoby to jedno z moich największych odkryć z Montevideo. Jorge Caprario. Konkretnie jego budynki z lat 40. XX w., które w ogóle nie podlegają klasyfikacji. Interesuje mnie ten okres, bo został trochę wymazany z historii przez wojnę, ale był bardzo owocny w Ameryce Południowej, gdzie wojny nie było. Jego El edificio El Indio przedstawia Hindusa na koniu, ale nie jest to rysunek ani fresk. Obraz jest wcięty w fasadę, która jest zatem podwójna. Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałem. To kompletny architektoniczny żart.
Informacje o podobnych budynkach nie są podawane na srebrnej tacy. Jak się o nich dowiadujesz?
Prawie codziennie szukam czegoś w Google, w książkach i starych magazynach, Instagram też mi bardzo pomaga. Czasami idę po coś i po drodze natrafiam na coś nowego, albo spotykam architekta budowlanego, który daje mi wskazówkę dotyczącą kolejnej budowy. Innym razem nic nie wiem o domu, więc piszę list do jego mieszkańców.
Ale w Montevideo jest wiele podpisanych domów. Prawie co drugi barak ma podpis architekta.
Dzięki temu zwróciłem uwagę np. na Newtona Laconicha, o którym w Internecie nie można w ogóle nic znaleźć. Dlatego w książce jest bardzo mało tekstu. Są to głównie moje interpretacje tego, co to może być.
Kiedy wspominasz o Instagramie – nie masz wrażenia, że dzięki niemu zainteresowanie architekturą rośnie nawet wśród osób spoza tej dziedziny?
Absolutnie. Dziesięć lat temu wróciłem z podróży, fotografowałem wspaniałe miejsca, ale nie miałem z nich żadnego pożytku, poza tu i ówdzie w magazynie. Dziś możesz natychmiast przesłać to, co odkryjesz. Rozmawiałem ostatnio na ten temat z wydawnictwami i mówią, że w ciągu ostatnich pięciu lat książki o architekturze cieszyły się znacznie większą popularnością niż książki o sztuce.
Ze względu na pandemię w ostatnich miesiącach zwiedzaliście głównie Czechy. Czy mógłbyś nam podpowiedzieć, jakie miejsca w Czechach może nie ma w książce, a które warto odwiedzić?
W ten weekend pojadę do Bystřic pod Hostýnem. Znajduje się tam niesamowita willa zbudowana przez architekta Karela Kotasa dla rodziny miejscowego pracownika fabryki Karela Baziki. Jest to rekonstrukcja z 1939 roku, stoi przy lesie i ma piękny widok na okolicę. Dziś ta willa pełni funkcję pensjonatu. Albo polecam wybrać się do Slapy lub Sázavy i obejrzeć domki, niektóre z nich są niesamowite, z lat trzydziestych, czterdziestych, pięćdziesiątych. Podoba mi się ta mała architektura, może bardziej niż duże domy.
Co porabiasz teraz, gdy książka się ukazała?
Zbudować dom. Wpadłem na to podczas kryzysu koronowego. Chciałbym, żeby został ukończony w ciągu pięciu lat i byłby to dom mieszkalny dla architektów i przyjaciół z całego świata. Zarabiam na to odwiedzając domy, czyli poprzez chęć wpuszczenia mnie przez ludzi i chciałbym im to oddać. Dom ten jest wyjątkowy, ponieważ jest projektem z lat 40. XX wieku autorstwa architektów braci Šlapetů. Powstał w 1945 roku. Jest to domek letniskowy, budynek drewniany, jednak nigdy nie został zrealizowany. Dotarłem do pierwotnego planu.
Zostałem pobłogosławiony przez syna jednego z braci, aby zbudować autentyczną replikę. Po siedemdziesięciu latach! Kto wie, może w ogóle się nie uda, ale w każdym razie zajrzałem do środka i nie mogę się doczekać.