Ekspert architektury Adam Gebrian opowiedział nam o swoich książkach Trzy miesiące w Barcelonie i Dwa miesiące w Lizbonie , ale także o tym, co czyni Pragę lepszą od tych miast.
Jakie są według Ciebie zalety podróżowania z małym dzieckiem?
Zdecydowanie w tym, że małe dziecko zmusza do zwolnienia i zauważenia innych rzeczy. A także ciągle zmieniające się plany. Masz jakieś pojęcie, dokąd chcesz pojechać, co chcesz zobaczyć, a na koniec prawie zawsze okazuje się zupełnie inaczej, bo on lubi co innego i interesuje się czymś innym, a – chcąc nie chcąc – Ty trzeba się temu poddać. Taka jest Twoja rola jako rodzica. Rzadko udaje ci się zabrać go gdzieś, gdzie nie chce iść. Przeważnie jest na odwrót i on zabiera cię tam, gdzie możesz nie chcieć iść.
Czy bliżej Twojemu sercu jest Barcelona czy Lizbona?
To trudne pytanie, ale gdybym musiał wybierać, byłaby to prawdopodobnie Lizbona, ponieważ wydaje mi się ona bardziej związana z tym, co wiem. Mieszkam w Pradze i jest więcej podobieństw między Lizboną a Pragą niż między Barceloną a Pragą. Podoba mi się ta definicja Lizbony, a mianowicie, że Lizbona to miasto na granicy starego kontynentu i nieskończoności.
Co mile zaskoczyło Cię w Lizbonie?
Pewna zwyczajność i życzliwość miejscowej ludności. Od pierwszego dnia czujesz się tam komfortowo, nic nie jest stresujące. Na początku było ekstremalnie wolno wszystko.
Zdarzało mi się, że czasem na kogoś wpadłam, bo myślałam, że już go nie ma, a on wciąż był na swoim pierwotnym miejscu. Jednak ta pewna powolność bardzo mi odpowiadała.
To także niezwykle eleganckie miasto. Chociaż widać, że jest dość zniszczony i że siła gospodarcza nie jest tam wielka, a wiele budynków zasługuje na odbudowę, ma jednak szlachetność. Zainteresował mnie temat, kiedy dom w złym stanie emanuje ciekawą jakością, a kiedy – nawet jeśli jest nowiutki i piękny – tej cechy nie ma.
Zaskoczyło Cię coś nieprzyjemnego?
Liczba miejsc zaniedbanych i zdewastowanych, a także braku dbałości o ich utrzymanie jest zaskakująco duża, biorąc pod uwagę, że to stolica jest celem podróży dużej liczby osób. W pewnym sensie cieszę się, że miasto nie jest do końca wypolerowane, ale jest go po prostu za dużo. Przychodzisz na plac zabaw, a tam nie ma bieżącej wody i nie ma kosza na śmieci. Gdyby skupić się wyłącznie na defektach w przestrzeni publicznej, można by ich znaleźć bardzo dużo.
Czy Praga ma przewagę nad Barceloną i Lizboną?
Tak, ale nie mamy na to zasługi. Historia ma swój początek. Praga jest niesamowitą skarbnicą ostatnich tysiącleci. Mam znajomego z Barcelony i za każdym razem, gdy przyjeżdża do Pragi, mówi:
„Wy macie wszystko, a my nic. Mamy wszystko z końca XIX i początku XX wieku, ale u Was jest barok, renesans, gotyk…”
Widać, że bardzo zazdrościmy. Bardzo podoba mi się również morfologia wzdłuż Wełtawy - poprzeczne doliny prowadzące do Wełtawy. I mamy tutaj jedną zasadę, której całkowicie się trzymamy, z czego bardzo się cieszę, a mianowicie, że skocznie w Pradze nie są zabudowane. Z wyjątkiem Zamku Praskiego wzgórza są w większości zielone i jeśli coś na nich stoi, to jest to niezwykła budowla, jak na przykład pomnik Vítkova czy wieża widokowa Petřín. W zasadzie panuje jednak zgoda co do tego, że są to parki. Znam wiele miejsc na świecie, gdzie od razu by takie miejsca wybudowali, bo to dobry biznes.
Gdybyś mógł wybrać dowolne miasto na świecie, w którym chciałbyś zamieszkać, które by to było?
Mieszkam w Pradze i mieszkam tutaj, bo chcę tu mieszkać. Wybrałem to. Mam więc to miejsce wysoko na liście, ale jeśli każecie mi wybrać inne, to uwielbiam Wenecję i Czeski Krumlov, zakochałam się też w Lizbonie i Barcelonie. Ale mam dwie uwagi na ten temat. Z jednej strony czasami mam wrażenie, że w zasadzie wszędzie czuję się dobrze, że wiele zależy od nastawienia psychicznego i bardziej od tego, co tam robisz i kim jesteś, niż od tego, gdzie jesteś. Mówią, że inni ludzie uszczęśliwiają cię bardziej niż inne miejsca. I druga uwaga, to też znana informacja: są dobre miejsca do odwiedzenia i dobre miejsca do życia, ale w większości przypadków są to różne miejsca. Przyjeżdżasz gdzieś na krótki czas i myślisz, że jest fantastycznie, ale gdybyś mieszkał tam przez dłuższy czas, przekonałbyś się, że nie jest tak fajnie. A czasami to działa w drugą stronę. Mieszkałam w Rotterdamie prawie rok, co faktycznie nie jest miłe, ale czułam się tam dobrze.
Choć mogłoby się tak wydawać, Twoje książki nie są przewodnikami. Jak chciałbyś, żeby czytelnik je odebrał?
Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak te książki zostaną odebrane przez kogoś, kto je przeczyta. Wiem, że to brzmi samolubnie, ale pisałem je dla siebie i mojej rodziny, dla mojej żony i syna, abyśmy nie zapomnieli tego, co przeżyliśmy. Nie obchodziło mnie, co ktoś inny o nich pomyśli. Kiedy teraz o tym myślę, przychodzi mi do głowy, że chciałbym, żeby ktoś je przeczytał i pomyślał: „Hmm, ciekawy widok na miasto lub sposób życia w nim, ale ja mam zupełnie inny, więc zgłębię miasto na swój sposób.”
Nie chcę, żeby ktokolwiek sięgnął po książkę i pomyślał, że jeśli przejdzie z numeru pierwszego na sześćdziesiąt dziewięć, doświadczy tego samego. To nie tak, oczywiście. Nie doświadczysz tego samego, doświadczysz tam czegoś zupełnie innego.
Dlatego wolałabym, żebyś powiedział sobie: „Tak, ta książka sugeruje mi, że ważne są nie tylko kierunki turystyczne i fantastyczne zabytki, ale że nawet w pozornie zupełnie zwyczajnych miejscach mogę przeżyć ciekawe sytuacje. I sam ich wybiorę.
Czy dobrym pomysłem jest przeczytanie „Trzy miesiące w Barcelonie” przed zagłębieniem się w „Dwa miesiące w Lizbonie” ?
Byłbym oczywiście szczęśliwy, ale nie jest to konieczne. Można go czytać niezależnie. Jeżeli jednak chcielibyście nagrać rozwój z punktu widzenia mojego i mojej rodziny, możecie to zrobić, bo oczywiście książki następują po sobie chronologicznie.
Z jakim miastem chciałbyś się połączyć?
Byliśmy już w Nowym Jorku i Chicago, więc wygląda na to, że miesiąc w Nowym Jorku i tydzień w Chicago . I byliśmy w Raleigh przez pół roku, ale to musiałaby być zupełnie inna książka, bo niektóre rzeczy mi się tam nie podobały, podczas gdy do tej pory pisałam o miejscach, które lubię i w których dobrze się czułam . Potem mam takie marzenia i są to Rio de Janeiro i Buenos Aires i nie wiem, czy zostaną zrealizowane, bo mój syn się starzeje i musi chodzić do szkoły. Ale może nam się uda.